poniedziałek, 22 maja 2017

Wycieczka Robaczków

Robaczki z Wapna w Kotlinie Kłodzkiej i Górach Stołowych


Trzy dni w Kotlinie Kłodzkiej i w Górach Stołowych. Pogoda jak nigdy dotąd. Piesze wycieczki i zwiedzanie uzdrowiska, jakim jest Kudowa Zdrój. Nasi uczniowie mieli okazję wyjechać na 3 dni na teren Ziemi Kłodzkiej i niektórzy z nich skorzystali z tej okazji.
        36 uczniów naszej szkoły oraz 4 rodziców i 2 nauczycieli wyruszyło w środę 17 maja 2017 r. w drogę. Zebraliśmy się o 4.30 na szkolnym parkingu, bo to właśnie tu zgodnie z haromonogramem miała rozpocząć się wycieczka. Wszyscy stawili się na miejscu zbiórki przed czasem. Pożegnanie z rodzicami i zajmujemy miejsca w autokarze. Pogoda od samego początku wyjątkowo słoneczna. To chyba znak, że zasłużyliśmy na ten tak długo oczekiwany wyjazd. Pierwszy postój po ok. 730 w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych. Po przerwie bez ociągania wsiadamy i jedziemy dalej, by po kilkudziesięciu kilometrach ok. 830 zrobić dłuższą pauzę na posilenie się. Grupa zdyscyplinowana wstawia się punktualnie do autokaru i jedziemy dalej. Tuż przed Złotym Stokiem napotykamy na objazd, dobrze, że mamy zapas czasowy, co daje nam gwarancje, że nie spóźnimy się na zarezerwowaną godzinę wstępu. O 11 15 docieramy do pierwszego punktu zwiedzana. Nareszcie można porządnie wyprostować kości. Chwila oczekiwania na zakup biletów, przewodnika iiii ruszmy do kopalni w poszukiwaniu złota. Przywitanie się i zaczynamy - jak to określił pan przewodnik - kopytkować Podziemną Trasą Turystyczną. Na początku spotykamy miejscowego górnika, który określa nas mianem robaczków i opowiada o pracy w kopalni. Zwiedzamy "Sztolnię Gertruda", "Chodnik Śmierci", spotkamy Gnoma w Chodniku Śmierci,  widzimy jedyny w Polsce podziemny wodospad  w "Sztolni Czarnej Górnej" i mamy okazję przejechać się „podziemnym tramwajem” o wdzięcznej nazwie „Gacek”. Końcowym punktem jest zwiedzanie pomieszczenia z minerałami. Wyruszamy w dalszą drogę do Muzeum Papiernictwa, które znajduje się w Dusznikach Zdroju. Niektórzy zmęczeni i marudni, ale dają radę i ruszają z całą grupą z parkingu do muzeum a droga była baaaaaaaardzo odległa i wynosiła ok 200 metrów;) Ponownie chwila oczekiwania na zakup biletów i przewodnika i już ruszamy zwiedzać muzeum. Pan przewodnik zorientowany w geografii Polski i nawet kojarzy naszą miejscowość z Wągrowcem, w którym był. Muzeum zajmuje się gromadzeniem i udostępnianiem zabytków związanych z papiernictwem, drukarstwem oraz miejscowością Duszniki Zdrój. To tu dowiadujemy się, jak wytwarzano kiedyś papier, a Nikodem doświadcza tego osobiście i samodzielnie pod okiem przewodnika zakasuje rękawy i produkuje kilka kartek papieru czerpanego. Po zwiedzeniu muzeum zmęczeni i głodni udajemy się do miejsca noclegowego w Kudowie Zdroju. Jednak po drodze zwiedzamy jeszcze Kaplice Czaszek w Czermnej. Przed nami 3 wycieczki, więc oczekujemy w kolejce - aż w końcu przychodzi czas na naszą grupę, wchodzimy do środka i widzimy, że kaplica to jedno wielkie cmentarzysko zamknięte w czterech ścianach. Całe wnętrze kaplicy wyłożone szczątkami ludzkimi - prawdziwymi czaszkami i kośćmi. W sumie jest ich ponad 3 tysiące. Tak mówi przewodnik. W krypcie pod podłogą spoczywa dalsze 21 tys. szczątków ludzi, wypełniających ją do wysokości ok. 2 metrów. Ufff - tajemnicze miejsce. W ciszy wychodzimy, udajemy sie na parking i ruszamy do miejsca noclegowego. Po zakwaterowaniu i posiłku idziemy do parku zdrojowego a następnie na poszukiwanie owadów. Ulubionym i oczekiwanym przez wszystkich owadem była Biedronka;) Wieczorne spotkania umilają czas w pokojach. Noc przebiega spokojnie, co nie oznaczy ze absolutnie cicho - wiadomo, że dźwięk w nocy rozchodzi się inaczej niż w dzień i nawet zwykłe zamykanie drzwi wydaje się hałasem a każde spuszczanie wody w toalecie hukiem wodospadu zwłaszcza, jeśli pokoje dzielą zwykłe niewygłuszone ściany i połączone są balkonem. W końcu wszyscy padamy jak muchy i zasypiamy kończąc środę.
      Czwartek wita nas błękitem nieba, który towarzyszy nam do zmroku. Najgorsze, że kazali wstać tak wcześnie, bo śniadanie zamówione na 730. Po śniadaniu witamy panią przewodnik, która towarzyszy nam do końca dnia. Jedziemy w kierunku północnym drogą 100 zakrętów, o której opowiada przewodniczka i o dziwo nawet słuchamy w autobusie. Docieramy do Rezerwatu Błędnych Skał. Okazuje się, że błędne to faktycznie błędny labirynt z szeregiem różnorodnych form skalnych. Z trudem po czworakach przeciskamy się przez różne szczeliny, obcieramy butelki wystające z plecaków, ale idziemy do przodu. Wiele skał ma tu własne nazwy np.: "Skalne Siodło", "Kurza Stopka", "Labirynt", "Tunel", "Wielka Sala". Co za wycieczka - tyle płaciliśmy i jeszcze każą nam męczyć się. Niektórzy jednak zgodnie stwierdzają, że ta gimnastyka lepsza niż rozgrzewka na lekcji wychowania fizycznego. Błędne zaliczone, zatem w drogę i ruszamy do Miejscowości Karłów, by zdobyć Szczelinec Wielki położony na 919 m n. p. m., który jest wyjątkową atrakcją turystyczną w Polsce. Na szczyt Szczelińca prowadzą liczące ok 700 stopni kamienne schody. Zbudowane zostały one na przełomie XVIII i XIX w. przez Franciszka Pabla i z pewnymi przeróbkami służą zwiedzaniu do dziś. Szczeliniec jest on pozostałością najwyższego poziomu Gór Stołowych, w którym erozja wyrzeźbiła wspaniałe formy skalne. Do najbardziej znanych należy np.: "Kwoka", "Mamut" (zwany także "Małpoludem"), "Wielbłąd", "Głowa Księżniczki Emilki", "Słoń" i "Kazalnica". Niestety i tu ze względu na dużą popularność turystyczną tego miejsca oraz wyjątkową pogodę, musimy stać w korku. Szlak od schroniska bardzo wąski, nie da się wyprzedzić innych wycieczek, zatem czekamy, by wejść na następny punkt widokowy.  Niezmiernie ciekawym fragmentem Szczelińca Wielkiego jest tzw. "Piekiełko", do którego również i my docieramy i mamy okazję uwiecznić to miejsce na fotce zwłaszcza, że nawet w tak ciepłą pogodę leży tu śnieg. Jest okazja do ulepienia majowego bałwana;) "Piekiełko" jest to szczelina skalna o długości ok. 100 m i głębokości blisko 20 m ze specyficznym mikroklimatem o niskiej temperaturze i dużej wilgotności powietrza. Na samym szczycie obowiązkowa następna fotka i teraz już tylko z górki. Na dole zakupy pamiątek, odpoczynek i do autokaru. Następny przystanek to Wambierzyce. Jesteśmy na miejscu iiiiii...... znowu schody: (Niestety, aby dostać się do świątyni należy pokonać 56 stopni monumentalnych kamiennych schodów. Z całej liczby 33 w środkowym ciągu symbolizuje lata życia Jezusa na Ziemi. W środku w skupieniu słuchamy pani przewodnik i o dziwo dajemy jeszcze radę. Teraz już tylko autokar i jazda do domu - miejsca noclegowego. Krótki odpoczynek w pokoju, obiad zjadliwy, ale te ogórki fuj!!! Po obiedzie ponowny spacer do parku zdrojowego. Sesje zdjęciowe na ławeczce ogrodnika i obowiązkowo Biedronka. 
       W piątek już na spokojnie - pobudka, pakowanie, sprzątanie, śniadanie 8 30, wyjazd godzinę później - cel Srebrna Góra. Po 1, 5 godzinie cel osiągamy, ale niestety do Wapna jeszcze spory kawał drogi, bo to nie nasza Srebrna. Z parkingu czeka nas mały 20 minutowy spacerek do twierdzy. Niektórzy mają już serdecznie dość, ale idą i nie pokazują tego:) Droga nie jest łatwa, bo wiedzie ostro pod górę. Są jednak tu osoby, które takie spacery uwielbiają:):) Docieramy na szczyt. Zwiedzanie Twierdzy zaczynamy na terenie Bastionu Dolnego – Niederbastionu, w tym miejscu czekamy na przewodnika i rozpoczynamy wędrówkę po twierdzy. Zwiedzamy dziedziniec, oglądamy pomieszczenia mieszkalno-obronne, kazamaty, małe muzeum z ekspozycją militariów oraz makietą twierdzy. I pierwsze pytania - czemu pani nie mówiła, że tu będzie zimno - waśnie, jak nie robi się tego, co trzeba to tak jest - bluza
z długim rękawem miała być zawsze w plecaku, ale niektórzy stwierdzili, że, po co jeśli jest tak ciepło i teraz marzną przez 40 minut.  Po drodze, w podziemiach pokaz strzelania przez przewodnika - uszy bolą!!! Na koniec zwiedzamy taras widokowy na koronie Donjonu. Tutaj czaka nas nie lada gratka, dla której warto było pokonać  trud wejścia na Twierdzę Srebrna Góra. Z korony mamy możliwość obejrzenia panoramy sięgającej Gór Opawskich, Masywu Śnieżnika. Bliżej wznoszą się lesiste grzbiety Gór Bardzkich i Sowich. Aparaty i komórki idą w ruch - fotki ponownie obowiązkowe. Zakup pamiątek i kierujemy się w stronę parkingu. Po tak wyczerpującym zwiedzaniu miło jest usiąść w autokarze. Czas nas goni, więc ruszamy w trasę do domu. Po drodze obowiązkowy Macdonald. W Wapnie wstawiamy się ok. 2010. Rodzice czekają już na swoje pociechy. Tyle dni spokoju to za dużo, czas, że już wrócili wszyscy cali zdrowi. Przed wyjazdem organizator cały czas martwił się, że trafimy na deszczową aurę a tu proszę - spotkały nasz chyba 3 najcieplejsze i najpiękniejsze dni z całego maja:)
E.R
PS
Organizator dziękuje opiekunom - p. Monice oraz rodzicom p. Ewelinie,
p. Agnieszce, p. Edycie oraz p. Elżbiecie
za pomoc w opiece nad stadem naszych uczniów;)

______
MULTIMEDIA :) (ER)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz