Robaczki z Wapna w Kotlinie Kłodzkiej i Górach Stołowych
Trzy dni w Kotlinie Kłodzkiej i w Górach Stołowych. Pogoda jak nigdy dotąd.
Piesze wycieczki i zwiedzanie uzdrowiska, jakim jest Kudowa Zdrój. Nasi uczniowie
mieli okazję wyjechać na 3 dni na teren Ziemi Kłodzkiej i niektórzy z nich
skorzystali z tej okazji.
36 uczniów naszej szkoły oraz 4
rodziców i 2 nauczycieli wyruszyło w środę 17 maja 2017 r. w drogę. Zebraliśmy
się o 4.30 na szkolnym parkingu, bo to właśnie tu zgodnie z haromonogramem miała rozpocząć się wycieczka. Wszyscy stawili się na miejscu
zbiórki przed czasem. Pożegnanie z rodzicami i zajmujemy miejsca w autokarze. Pogoda
od samego początku wyjątkowo słoneczna. To chyba znak, że zasłużyliśmy na ten
tak długo oczekiwany wyjazd. Pierwszy postój po ok. 730 w celu
załatwienia potrzeb fizjologicznych. Po przerwie bez ociągania wsiadamy i
jedziemy dalej, by po kilkudziesięciu kilometrach ok. 830 zrobić
dłuższą pauzę na posilenie się. Grupa zdyscyplinowana wstawia się punktualnie
do autokaru i jedziemy dalej. Tuż przed Złotym Stokiem napotykamy na objazd,
dobrze, że mamy zapas czasowy, co daje nam gwarancje, że nie spóźnimy się na
zarezerwowaną godzinę wstępu. O 11 15 docieramy do pierwszego punktu
zwiedzana. Nareszcie można porządnie wyprostować kości. Chwila oczekiwania na
zakup biletów, przewodnika iiii ruszmy do kopalni w poszukiwaniu złota. Przywitanie
się i zaczynamy - jak to określił pan przewodnik - kopytkować Podziemną Trasą
Turystyczną. Na początku spotykamy miejscowego górnika, który określa nas
mianem robaczków i opowiada o pracy w kopalni. Zwiedzamy "Sztolnię
Gertruda", "Chodnik Śmierci", spotkamy Gnoma w Chodniku Śmierci,
widzimy jedyny w Polsce podziemny wodospad w "Sztolni Czarnej Górnej" i mamy okazję przejechać się „podziemnym
tramwajem” o wdzięcznej nazwie „Gacek”. Końcowym punktem jest zwiedzanie
pomieszczenia z minerałami. Wyruszamy w dalszą drogę do Muzeum Papiernictwa, które znajduje
się w Dusznikach Zdroju. Niektórzy zmęczeni i marudni, ale dają radę i ruszają z całą
grupą z parkingu do muzeum a droga była baaaaaaaardzo odległa i wynosiła ok 200 metrów ;) Ponownie
chwila oczekiwania na zakup biletów i przewodnika i już ruszamy zwiedzać
muzeum. Pan przewodnik zorientowany w geografii Polski i nawet kojarzy naszą miejscowość
z Wągrowcem, w którym był. Muzeum zajmuje się gromadzeniem i udostępnianiem
zabytków związanych z papiernictwem, drukarstwem oraz miejscowością Duszniki
Zdrój. To tu dowiadujemy się, jak wytwarzano kiedyś papier, a Nikodem doświadcza
tego osobiście i samodzielnie pod okiem przewodnika zakasuje rękawy i produkuje kilka kartek
papieru czerpanego. Po zwiedzeniu muzeum zmęczeni i głodni udajemy się do
miejsca noclegowego w Kudowie Zdroju. Jednak po drodze zwiedzamy jeszcze
Kaplice Czaszek w Czermnej. Przed nami 3 wycieczki, więc oczekujemy w kolejce -
aż w końcu przychodzi czas na naszą grupę, wchodzimy do środka i widzimy, że
kaplica to jedno wielkie cmentarzysko zamknięte w czterech ścianach. Całe wnętrze kaplicy wyłożone szczątkami ludzkimi - prawdziwymi
czaszkami i kośćmi. W sumie jest ich ponad 3 tysiące. Tak mówi przewodnik. W
krypcie pod podłogą spoczywa dalsze 21 tys. szczątków ludzi, wypełniających ją
do wysokości ok. 2 metrów .
Ufff - tajemnicze miejsce. W ciszy wychodzimy, udajemy sie na parking i ruszamy
do miejsca noclegowego. Po zakwaterowaniu i posiłku idziemy do parku zdrojowego a następnie na poszukiwanie owadów. Ulubionym i oczekiwanym przez wszystkich
owadem była Biedronka;) Wieczorne spotkania umilają czas w pokojach. Noc
przebiega spokojnie, co nie oznaczy ze absolutnie cicho - wiadomo, że dźwięk w
nocy rozchodzi się inaczej niż w dzień i nawet zwykłe zamykanie drzwi wydaje
się hałasem a każde spuszczanie wody w toalecie hukiem wodospadu zwłaszcza,
jeśli pokoje dzielą zwykłe niewygłuszone ściany i połączone są balkonem. W
końcu wszyscy padamy jak muchy i zasypiamy kończąc środę.
Czwartek wita nas błękitem nieba, który
towarzyszy nam do zmroku. Najgorsze, że kazali wstać tak wcześnie, bo śniadanie
zamówione na 730. Po śniadaniu witamy panią przewodnik, która
towarzyszy nam do końca dnia. Jedziemy w kierunku północnym drogą 100 zakrętów,
o której opowiada przewodniczka i o dziwo nawet słuchamy w autobusie. Docieramy
do Rezerwatu Błędnych Skał. Okazuje się, że błędne to faktycznie błędny
labirynt z szeregiem różnorodnych form skalnych. Z trudem po czworakach przeciskamy
się przez różne szczeliny, obcieramy butelki wystające z plecaków, ale idziemy
do przodu. Wiele skał ma tu własne nazwy np.: "Skalne Siodło",
"Kurza Stopka", "Labirynt", "Tunel", "Wielka
Sala". Co za wycieczka - tyle płaciliśmy i jeszcze każą nam męczyć się. Niektórzy
jednak zgodnie stwierdzają, że ta gimnastyka lepsza niż rozgrzewka na lekcji wychowania
fizycznego. Błędne zaliczone, zatem w drogę i ruszamy do Miejscowości Karłów,
by zdobyć Szczelinec Wielki położony na 919 m n. p. m., który jest wyjątkową atrakcją
turystyczną w Polsce. Na szczyt Szczelińca prowadzą liczące ok 700 stopni
kamienne schody. Zbudowane zostały one na przełomie XVIII i XIX w. przez
Franciszka Pabla i z pewnymi przeróbkami służą zwiedzaniu do dziś. Szczeliniec
jest on pozostałością najwyższego poziomu Gór Stołowych, w którym erozja
wyrzeźbiła wspaniałe formy skalne. Do najbardziej znanych należy np.:
"Kwoka", "Mamut" (zwany także "Małpoludem"),
"Wielbłąd", "Głowa Księżniczki Emilki", "Słoń" i
"Kazalnica". Niestety i tu ze względu na dużą popularność turystyczną
tego miejsca oraz wyjątkową pogodę, musimy stać w korku. Szlak od schroniska
bardzo wąski, nie da się wyprzedzić innych wycieczek, zatem czekamy, by wejść
na następny punkt widokowy. Niezmiernie
ciekawym fragmentem Szczelińca Wielkiego jest tzw. "Piekiełko", do
którego również i my docieramy i mamy okazję uwiecznić to miejsce na fotce
zwłaszcza, że nawet w tak ciepłą pogodę leży tu śnieg. Jest okazja do ulepienia
majowego bałwana;) "Piekiełko" jest to szczelina skalna o długości
ok. 100 m
i głębokości blisko 20 m
ze specyficznym mikroklimatem o niskiej temperaturze i dużej wilgotności
powietrza. Na samym szczycie obowiązkowa następna fotka i teraz już tylko z
górki. Na dole zakupy pamiątek, odpoczynek i do autokaru. Następny przystanek to Wambierzyce. Jesteśmy na miejscu iiiiii......
znowu schody: (Niestety, aby dostać się do świątyni należy pokonać 56 stopni monumentalnych
kamiennych schodów. Z całej liczby 33 w środkowym ciągu symbolizuje lata życia
Jezusa na Ziemi. W środku w skupieniu słuchamy pani przewodnik i o dziwo dajemy
jeszcze radę. Teraz już tylko autokar i jazda do domu - miejsca noclegowego.
Krótki odpoczynek w pokoju, obiad zjadliwy, ale te ogórki fuj!!! Po obiedzie
ponowny spacer do parku zdrojowego. Sesje zdjęciowe na ławeczce ogrodnika i
obowiązkowo Biedronka.
W piątek już na spokojnie - pobudka, pakowanie,
sprzątanie, śniadanie 8 30, wyjazd godzinę później - cel Srebrna
Góra. Po 1, 5 godzinie cel osiągamy, ale niestety do Wapna jeszcze spory kawał
drogi, bo to nie nasza Srebrna. Z parkingu czeka nas mały 20 minutowy spacerek
do twierdzy. Niektórzy mają już serdecznie dość, ale idą i nie pokazują tego:) Droga
nie jest łatwa, bo wiedzie ostro pod górę. Są jednak tu osoby, które takie
spacery uwielbiają:):) Docieramy na szczyt. Zwiedzanie Twierdzy zaczynamy na
terenie Bastionu Dolnego – Niederbastionu, w tym miejscu czekamy na
przewodnika i rozpoczynamy wędrówkę po twierdzy. Zwiedzamy dziedziniec,
oglądamy pomieszczenia mieszkalno-obronne, kazamaty, małe muzeum z ekspozycją
militariów oraz makietą twierdzy. I pierwsze pytania - czemu pani nie mówiła,
że tu będzie zimno - waśnie, jak nie robi się tego, co trzeba to tak jest -
bluza
z długim rękawem miała być zawsze w plecaku, ale niektórzy stwierdzili, że, po co jeśli jest tak ciepło i teraz marzną przez 40 minut. Po drodze, w podziemiach pokaz strzelania przez przewodnika - uszy bolą!!! Na koniec zwiedzamy taras widokowy na koronie Donjonu. Tutaj czaka nas nie lada gratka, dla której warto było pokonać trud wejścia na Twierdzę Srebrna Góra. Z korony mamy możliwość obejrzenia panoramy sięgającej Gór Opawskich, Masywu Śnieżnika. Bliżej wznoszą się lesiste grzbiety Gór Bardzkich i Sowich. Aparaty i komórki idą w ruch - fotki ponownie obowiązkowe. Zakup pamiątek i kierujemy się w stronę parkingu. Po tak wyczerpującym zwiedzaniu miło jest usiąść w autokarze. Czas nas goni, więc ruszamy w trasę do domu. Po drodze obowiązkowy Macdonald. W Wapnie wstawiamy się ok. 2010. Rodzice czekają już na swoje pociechy. Tyle dni spokoju to za dużo, czas, że już wrócili wszyscy cali zdrowi. Przed wyjazdem organizator cały czas martwił się, że trafimy na deszczową aurę a tu proszę - spotkały nasz chyba 3 najcieplejsze i najpiękniejsze dni z całego maja:)
z długim rękawem miała być zawsze w plecaku, ale niektórzy stwierdzili, że, po co jeśli jest tak ciepło i teraz marzną przez 40 minut. Po drodze, w podziemiach pokaz strzelania przez przewodnika - uszy bolą!!! Na koniec zwiedzamy taras widokowy na koronie Donjonu. Tutaj czaka nas nie lada gratka, dla której warto było pokonać trud wejścia na Twierdzę Srebrna Góra. Z korony mamy możliwość obejrzenia panoramy sięgającej Gór Opawskich, Masywu Śnieżnika. Bliżej wznoszą się lesiste grzbiety Gór Bardzkich i Sowich. Aparaty i komórki idą w ruch - fotki ponownie obowiązkowe. Zakup pamiątek i kierujemy się w stronę parkingu. Po tak wyczerpującym zwiedzaniu miło jest usiąść w autokarze. Czas nas goni, więc ruszamy w trasę do domu. Po drodze obowiązkowy Macdonald. W Wapnie wstawiamy się ok. 2010. Rodzice czekają już na swoje pociechy. Tyle dni spokoju to za dużo, czas, że już wrócili wszyscy cali zdrowi. Przed wyjazdem organizator cały czas martwił się, że trafimy na deszczową aurę a tu proszę - spotkały nasz chyba 3 najcieplejsze i najpiękniejsze dni z całego maja:)
E.R
PS
Organizator dziękuje opiekunom - p. Monice
oraz rodzicom p. Ewelinie,
p. Agnieszce, p. Edycie oraz p. Elżbiecie za pomoc w opiece nad stadem naszych uczniów;)
p. Agnieszce, p. Edycie oraz p. Elżbiecie za pomoc w opiece nad stadem naszych uczniów;)
MULTIMEDIA :) (ER)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz